Nie cierpię swoich długich, brązowych włosów. Są takie zwykłe, przeciętne... Zawsze marzyłam o blondzie, ale nie chce się farbować. Zniszczę je tylko, a poza tym, odrosty są okropne. Jedyne co lubię w swoim wyglądzie, to moje niebieskie, wyraziste oczy. Z tego jestem w pełni zadowolona. Nie są jakieś płowe jak u większości dziewczyn z "niebieskimi oczami". O nie, one są naprawdę mocno niebieskie. Nie posiadam na szczęście piegów i Bogu dzięki. Już nic bardziej nie oszpeci mojego nosa. W prawdzie nie jest on taki zły, ale nie podoba mi się. Krótki, trochę zadarty i nawet można powiedzieć, że prosty. Właściwie to jestem chuda, dużo ćwiczyłam i nie będę chrzanić jak powoła chudych laseczek, że "jestem gruba", tylko po to, aby usłyszeć komplementy iż nie jest to prawdą. Jaki jest sens w takim zachowaniu?
- Hailey wstawaj! Jest już 12, może pora wreszcie zejść z łóżka i zrobić coś pożytecznego?
- Mamo jeszcze pięć minut, proszę..
- Pięć minut minęło już pół godziny temu. Schodź wreszcie, zrobimy naleśniki. - Mama uśmiecha się do mnie. Nigdy nie jest zła. Choćbym nie wiem co zrobiła, nakrzyczy ale i tak za chwile wszystko wróci do normy. Poza tym zawsze wie jak mnie do czegoś przekonać. Naleśniki... Tak, to zdecydowanie najlepsze co może być na świecie. Mogłabym jeść je całymi stosami i nigdy nie będę mieć ich dość...
- Maik wstał już o 7 i od rana pracuje nad czymś w garażu. Mogłabyś choć raz wciąć z niego przykład. - No tak. Mój kochany, idealny braciszek Maik. Jest tylko rok starszy, a zachowuje się jakby wszystkie rozumy pozjadał. Mimo to i tak go kocham, jest najlepszym bratem jaki może być.
- Dobra już wstaje, wstaje. - Odpowiadam i kieruje się do mojej toaletki.
- Po południu może pojedziemy do galerii? Co ty na to? Za 2 tygodnie szkoła, może kupisz sobie kilka ubrań na nowy rok? - Pyta mama, opierając się o framugę moich białych drzwi. Właściwie większość mebli w moim pokoju jest koloru białego. Uwielbiam biel. Czerń i szarość też mi się podobają. Wyrażają spokój, opanowanie.
- Ty naprawdę wiesz jak wprawić mnie w dobry humor już z samego rana.
- Rana? - Śmieje się mama.
- Dla mnie jest rano. - pokazuję jej żartobliwie język, po czym wychodzimy z pokoju kierując się do kuchni.
Nasza kuchnia jest ogromna. Cała w słońcu dzięki wielkim szklanym oknom. Meble są koloru ecru, co również bardzo mi się podoba, bo zbliżony jest do bieli. Na środku między nimi znajduję się wyspa kuchenna. W rogu stoi wielka lodówka, moja ulubiona rzecz w tym pomieszczeniu, do której szczerze, zagląda bardzo często. Cała kuchnia łączona jest z salonem, w którym umeblowanie jest podobnego koloru. Z salonu mamy wyjście na taras, przez duże, szklane drzwi, które nadają pomieszczeniu jasność. I standardowo jak to w większości domów bywa, kominek, telewizor, 2 sofy, stół, biały futrzasty dywan. Co tu wiele opisywać.
Po zjedzeniu śniadania od razu zabieram się do pracy. Zmierzam do lodówki po mleko i jajka.
- Właściwie to chciałam z tobą o czymś porozmawiać... - Zaczyna mama.
- No to mów, śmiało. - Wlewam mleko do przygotowanej wcześniej miski.
- Tata dzwonił.
Jajka o mało nie wypadły mi z ręki.
- Że słucham?!
- Chciał powyjaśniać parę spraw... pytał co u was, chciał... chciał... - mama zaczęła się jąkać.
- Nie obchodzi mnie co chciał! po kilka latach raczył się odezwać, bo nagle przypomniał sobie o naszym istnieniu!? Nie chce o nim słyszeć! Nienawidzę go! - emocje wzięły górę. Wystarczył wyraz "tata" by wprawić mnie w złość, a co dopiero cała reszta.
- Chciał zabrać was do siebie na ferie świąteczne! - wykrzyknęła mama, ze łzami w oczach. Było jej przykro, to widać, ale mnie to nie obchodziło. Stanęłam jak wryta. Jak mógł w ogóle wpaść na taki pomysł?
- C-co? Kompletnie was pogięło?! Po pierwsze do świąt daleko, a po drugie nigdzie nie mam zamiaru jechać. Nie cierpię go. Nie znoszę jego widoku. Nie znoszę kiedy ktokolwiek o nim wspomina!
- On jest twoim ojcem! Nie możesz tak o nim mówić!
- Mogę i będę mówić co mi się podoba! - wykrzykuję ze złością i biegnę po schodach wprost do mojego pokoju. Gdy tylko docieram zamykam drzwi na klucz i rzucam się na łóżko z głośnym szlochem. W mojej głowie krąży mnóstwo myśli. "dlaczego teraz?" "dlaczego dzisiaj?", "czemu on wszystko musi zepsuć?", "nienawidzę go". To ostatnie pojawiało się najczęściej. Po chwili słyszę rozmowę na dole. Wychodzi na to, że Maik wrócił. Jednakże nie słyszę kłótni. Nie wierzę, że przyjął to na spokojnie.
- Hailey? - moje rozmyślania przerwał brat. - Możesz otworzyć drzwi?
- Nie! Idź sobie, nie chce z nikim gadać!
- No weź, co ja ci zrobiłem, że mnie też nie chcesz wpuścić.
- Wynoś się!
- Nie. Będę tu siedział do póki nie wyjdziesz.
To mnie przekonało. Powoli zwlekłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Ledwo przekręciłam klucz, a Maik już wdarł się do pokoju.
- Czemu tak nakrzyczałaś na mamę? Naprawdę zrobiło się jej przykro... przecież to nie jej wina, że tata zadzwonił i...
- On nas zostawił! Jak śmie teraz się odzywać?!
- Hailey uspokój się proszę. - chwycił mnie mocno i przytulił. - posłuchaj będzie dobrze. W końcu to musiało nastąpić. pojedziemy tam wszyscy razem. Mama też. Zobaczysz, że nie będzie tak źle.
Trochę mnie uspokoił, ale naprawdę nie miałam ochoty widzieć ojca. Nigdy. Zostawił nas dla innej. Rozwiódł się z mamą i wyjechał.
- Wiem, że to boli - ciągnął dalej - ale uwierz, nie będziesz w tym sama. Każde z nas przeszło taki sam koszmar. Jest mi tak samo źle, ale wiem, że tak musi być. Nie możemy być wiecznie źli na siebie.
Kiedy Maik opuścił mój pokój wzięłam telefon do ręki. Miałam naprawdę kiepski humor. Jedyne czego teraz chciałam to spotkać się z Dawidem. Dawid to mój chłopak. Jest w wieku Maika, ale na szczęście nie chodzi z nim do klasy. Właściwie to, Maik nie bardzo gu lubi. Uważa go za czubka. Jestem z nim już od roku i nie wyobrażam sobie świata po za nim, choć ostatnio, przez te wakacje, zaczął mieć dla mnie coraz mniej czasu...
"Hej :* masz czas się dzisiaj spotkać?" - wpisuje szybko sms. Po chwili otrzymuję odpowiedź.
"Nie mogę dzisiaj, mamy z kumplami próby do wieczora" - odczytuje i smutek po raz kolejny wkrada mi się na twarz. Dawid i jego koledzy od pół roku mają swój zespół rockowy. Ostatnio ciężej pracują z powodu zbliżającego sie konkursu, w którym mają zamiar wziąć udział. No trudno, może Amie będzie miała dla mnie czas... Tym razem zdecydowałam się zadzwonić. Szybo wystukuję numer przyjaciółki na klawiaturze. Po pierwszym sygnale odbiera.
- Halo?
- Możesz się ze mną spotkać za hm.. godzinę?
- Boże, co się stało? - pyta słysząc mój jeszcze roztrzęsiony głos po płaczu.
- Opowiem co jak się spotkamy, no... chyba, że nie masz czasu to...
- Pewnie, że mam - przerywa mi - to tam gdzie zwykle?
- Tak
- Dobra to za godzinę, mam nadzieję, że to nic poważnego, pa
- mhm, pa...
Cała Amie. Zawsze przejmuje się wszystkim za bardzo. Na pewno wyobraża sobie najgorsze. Nie zdziwiłabym się, gdyby myślała, że ktoś umarł. Amie jest moją przyjaciółką od przedszkola. Rzadko się kłócimy. Na nią naprawdę trudno się gniewać. Co innego na mnie, ale ona jest dla mnie za dobra. Nie rozumiem jak mogła ze mną ta długo wytrzymać. Nie mam innych przyjaciół, tylko ją. Na moje szczęście poszłyśmy do tego samego gimnazjum i liceum. Może trochę przesada, że wszędzie chodzimy razem, ale to tylko ze względu na to, że interesujemy się tym samym.
Oczywiście po płaczu, cały tusz mi się rozmazał. Dobrze, że nałożyłam go mało. Teraz tez nie nakładam wiele. Nie lubię się dużo malować, jeśli nie widzę potrzeby. Nie obchodzą mnie ludzie na ulicy. Mieszkam w takim miejscu, gdzie jest większość dorosłych. Jeżeli już ktoś tu jest to tylko jacyś kumple Maika, a nimi to już w ogóle się nie przejmuję. Nawet jeżeli któremuś bym się spodobała, mój brat udusiłby go gołymi rękami. Skończyłam, teraz tylko jakieś ciuchy. Pogada za oknem jest piękna, zresztą jesteśmy w Miami. Kiedy tu bywa brzydka pogoda? Po chwili jestem już gotowa. Zostało mi jeszcze 20 min do spotkania. Jednakże wolę wyjść wcześniej. Nie chce siedzieć w domu.
Gdy schodzę na dół, spostrzegam, że nikogo nie ma w domu. Idę do kuchni, bo z tego wszystkiego zrobiłam się głodna. Na stole zauważam stos naleśników i kartkę obok. "Nie dokończyłaś swoich naleśników. Jadę na chwilę do pracy, pilne wezwanie. Mama :) ". Mimo wszystko, uśmiechnęłam się. Jest mi strasznie głupio, że na nią nakrzyczałam. To nie była jej wina. Patrzę na stos naleśników, postanawiam zabrać kilka ze sobą. Amie też je lubi, na pewno nie pogardzi. Biorę papier śniadaniowy i owijam nim pyszności po czym wychodzę z domu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz